„Jutro miałem urodziny…” – czyli jak pomóc dziecku zrozumieć pojęcie czasu!
Tik-tak, tik-tak… całe nasze życie związane jest z czasem. Także w tej chwili, kiedy czytasz ten tekst, płyną kolejne sekundy, za nimi minuty… Rodzimy się, dorastamy, chodzimy do przedszkola, szkoły, studiujemy, pracujemy, starzejemy się. Jak ma pojąć ten proces małe dziecko? Co musi wiedzieć? Jak mu w tym pomóc? Kiedy? Najlepiej wtedy, gdy samo zacznie się interesować czasem. A ponieważ dzieci najlepiej rozumieją to, co widzą, trzeba im umożliwić „zobaczenie” upływu czasu.
Pierwszy zegar, który będzie odmierzał dzień i noc, może powstać z papierowego talerzyka i wskazówki przypiętej pinezką do podłożonego od spodu korka. Tarczę dzielimy na dwie części: jasna oznacza dzień, ciemna noc – i zegar gotowy! Wyglądamy przez okno, nazywamy to, co maluch widzi: jasno – jest dzień, ciemno – przyszła noc; dziecko ustawia wskazówkę na odpowiedniej części tarczy. Pewnie dość szybko zaobserwuje, że po dniu zawsze jest noc, a po nocy następuje dzień, i że ten rytm stale się powtarza. Nazywanie przez dorosłego pór dnia – rano, po południu, wieczorem – z pewnością ułatwi maluchowi zrozumienie upływu czasu.
Następny zegar mogą regulować pory codziennych zajęć dziecka. Wykorzystujemy tę samą tarczę, a rozkład dnia pociechy oznaczamy za pomocą obrazków. Trzeba pamiętać, żeby użyte symbole były jednoznaczne dla malucha, ponieważ to on ma je „odczytywać”. Przypuśćmy, że rano budzimy swoją latorośl i kierujemy jej uwagę na zegar. Pierwszym z symboli na jasnej stronie tarczy jest szczoteczka do zębów, kolejnym – talerzyk i kubek, następnym – klocki itd. Wystarczy, że dziecko zerknie i już wie, co trzeba zrobić teraz, a co potem. Takiemu zegarowi również wystarczy jedna wskazówka, którą przesuwa się wraz z wykonaniem kolejnej czynności.
Starszemu dziecku, które identyfikuje już cyfry, możemy zaproponować skonstruowanie zegara niemal identycznego z prawdziwym – z tarczą godzinową i dwiema wskazówkami. Najpierw wspólnie oglądamy tarczę któregoś z domowych zegarów i przez pewien czas obserwujemy ruch wskazówek. Naukę rozpoczynamy od określania pełnych godzin i wyjaśnienia roli krótkiej wskazówki. Budując własny zegar, powinniśmy ją jednak tak przedłużyć, aby niemal dotykała wskazywanych cyfr – to bardzo ułatwi dziecku poprawne odczytanie godziny. Jak zatem zaznaczyć na naszym zegarze różnicę między obiema wskazówkami, skoro obie są de facto długie? Kolorem – „krótka” wskazówka może być na przykład czerwona, a długa czarna. Ale jak pokazać dziecku, czy to godzina pierwsza, czy trzynasta?, piąta czy siedemnasta? Po wspólnym odkryciu, że doba ma dwadzieścia cztery godziny, a zegar pokazuje tylko dwanaście, można zapisać na tarczy podwójne oznaczenie liczbowe, np. 8 w kolorze niebieskim i 20 w kolorze zielonym.
Oba zegary – nasz i prawdziwy – ustawiamy obok siebie. Na naszym oznaczamy godzinę 14.00 i wyjaśniamy dziecku, że obiad będzie, gdy wskazówki na obu zegarach będą ustawione tak samo. Stopniowo utrudniamy zadania i doskonalimy nową umiejętność. Jeśli dziecko potrafi odczytywać pełne godziny, wprowadzamy kolejno pojęcia „pół godziny”, „wpół do”, „kwadrans”.
Do odmierzania czasu służy nam jednak nie tylko zegar, ale również inne przedmioty, np. klepsydra. Mimo że bez problemu da się ją kupić, warto pokusić się o stworzenie własnej – wraz z dzieckiem. Potrzebujemy do tego dwóch identycznych plastikowych butelek (np. po wodzie mineralnej), piasku (albo kaszy manny, ryżu itp.) oraz taśmy klejącej. Do jednej z butelek wsypujemy wybrany produkt (im więcej go będzie, tym dłużej będzie się przesypywał), stawiamy drugą butelkę na pierwszej („dzióbkami” do siebie), i sklejamy je taśmą. Eko-klepsydra gotowa! (Eko – bo z materiałów wtórnych). Dziecko może już zobaczyć upływ czasu. A czy da się go usłyszeć? Owszem, jeśli weźmiemy do zabawy minutnik.
Tytułowe zdanie Jutro miałem urodziny świadczy o tym, że maluch nie rozumie jeszcze różnicy między jutro a wczoraj czy przedwczoraj. Aby ułatwić mu zdobycie tej umiejętności, możemy stworzyć specjalny kalendarz – na początek dwutygodniowy. Wieszamy na ścianie poziomy pas papieru i dzielimy na 14 kolumn, na przemian szerokich i wąskich. Szersze pole oznaczać będzie dzień, węższe noc (te dziecko może od razu zamalować na czarno). W szerokich polach rysujemy symbole oznaczające wydarzenia z danego dnia – dziecko na pewno chętnie je wymyśli (np. urodziny = balon, przedszkole = dzieci, basen = czepek, kino = bilet). Przy korzystaniu z kalendarza ważne jest, aby zaglądać do niego codziennie i opowiadać, co robiliśmy wczoraj, co będzie dzisiaj, a co jutro – systematyczność jest tutaj kluczowa. Z czasem, w miarę dorastania pociechy i nabywania przez nią kolejnych umiejętności, symbole będzie można zastąpić wyrazami i wprowadzić nazewnictwo dni tygodnia (np. wczoraj była sobota, byliśmy na urodzinach Kasi, dziś jest niedziela – odwiedzi nas babcia, a jutro rano, jak się obudzisz, będzie poniedziałek i pójdziemy do przedszkola).
Warto rozbudzać zainteresowanie dziecka czasem – pokazać mu jakiś słynny lub zabytkowy zegar w okolicy (np. wertykalny na fasadzie pałacu w Wilanowie czy horyzontalny w Ogrodzie Saskim w Warszawie), pobawić się w poszukiwaczy zegarów, zabrać na wycieczkę do zakładu zegarmistrzowskiego. Mimo iż zawód zegarmistrza odchodzi w zapomnienie, to wizyta w jego pracowni z pewnością będzie dla malucha dużym przeżyciem.
I przede wszystkim pamiętajmy, że zrozumienie mechanizmu odmierzania czasu wymaga… czasu, bo to bardzo trudne zdanie. Nie oczekujmy, że maluch nabędzie umiejętność odczytywania godzin na zegarku już po kilku zabawach z nami. Tylko trening czyni mistrza!